nasze blogi - satelity (kliknij nazwę):

kliknij poniżej:

Polecane zbory:

Polecane publikacje:

środa, 9 lutego 2022

Propaganda tego świata (10):

 

BÓG, KTÓRY SIĘ UKRYWA 
„Zaprawdę, jesteś Bogiem ukrytym, Boże Izraela, Wybawicielu!” (Iz.45:15) 
 cz.2.


Symptomy czasów ostatecznych 
Bez wątpienia żyjemy obecnie w „trudnych czasach”, o których Paweł ostrzegał pisząc, że ludzie będą wtedy „samolubni” [II Tym. 3:1-2]. Człowiek zawsze miał skłonności narcystyczne, lecz po raz pierwszy w historii miłość własna jest tak mocno promowana, a egocentryczne tworzenie rankingów i dążenie do „bycia numerem 1 na liście” stało się cnotą! Nawet wśród wielu chrześcijan ewangelicznych Boga przestano traktować z należną czcią i w ogólnym przekonaniu istnieje On głównie po to, by zaspokajać ludzkie pragnienia.
Całe rzesze chrześcijan bezkrytycznie przyjmują herezje Benny Hinna, obiecującego fizyczne uzdrowienie, które nie następuje, lecz odmawiają przyjęcia napomnienia, które mogłoby im przynieść tak bardzo potrzebne uzdrowienie duchowe. Miliony poszukują szczęścia, lecz niewielu pragnie świętości. Gorliwie pożąda się darów, lekceważąc ich Dawcę. Pogoń za błogosławieństwem przesłania Błogosławiącego. Pawłowe pragnienie „aby Go poznać” [Flp. 3:10] zostało zamienione na inne: „abym poznał samego siebie i aby mój wspaniały plan został przez Niego pobłogosławiony”. A przecież Biblia wyraźnie stwierdza, że Bóg „nagradza tych, którzy Go szukają” [Hebr. 11:6]. Ci, którzy szukają bardziej Bożych błogosławieństw niż samego Boga, są pożałowania godni nie mniej niż ich wyobrażenia zdrowia i bogactwa, które próbują wymusić od Boga poprzez pozytywne lub możliwościowe myślenie. Takie egocentryczne modlitwy nie są wysłuchiwane przez Boga, lecz przez szatana.
Wielu chrześcijan samolubnie wyobraża sobie, że pewne wersety biblijne można stosować jako metodę uzyskania samochodu, domu, dobrej pracy czy innych dóbr od Boga. Cóż za fatalnym interesem byłoby jednak zyskanie choćby całego świata w zamian za poniesienie szkody na swojej duszy! Bóg chce nas nagradzać Nim samym, lecz większość chrześcijan szuka czegoś innego. Owszem, mamy w tym życiu konkretne potrzeby i On obiecał, że je zaspokoi. Lecz powiedział, żebyśmy najpierw szukali Królestwa Bożego (które nie jest „pokarmem i napojem” [Rzym. 14:17] lecz panowaniem Boga w naszych sercach) i Jego sprawiedliwości [Mat. 6:33], a wtedy nasze potrzeby zostaną zaspokojone. Ci, którzy szukają Pana całym sercem, nie zaznają lęków! To – a nie psychologiczna terapia – jest lekarstwem dla nieszczęśliwych i zalęknionych dusz.
Współczesny świat spieszy wprost w otchłań Bożego sądu. Wielu chrześcijan, złapanych w pułapkę tego szaleńczego biegu, poświęca niewiele czasu temu, o co naprawdę warto zabiegać w tym i następnym życiu: poznawaniu, miłowaniu i oddawaniu czci Bogu. Chrześcijaństwo  zostało sprowadzone do powierzchownych formuł: kilka pieśni, jakaś modlitwa, krótkie kazanie łechcące uszy, pospieszne pozdrowienia na parkingu przed budynkiem kościelnym; a potem, po uspokojeniu sumienia, odlot do realnego świata ziemskich pragnień i przyjemności. Jakiż to paradoks, że życie wierzących ludzi pozostawia tak mało miejsca dla Boga! Naszym naturalnym odruchem nie jest szukanie Go, lecz ukrywanie się przed Nim. Jesteśmy w stanie szukać Boga tylko dlatego, że On pierwszy przyciągał nas poprzez przekonujące działanie Ducha Świętego w naszych sercach. I będzie to nadal czynił, jeśli rzeczywiście On będzie naszym prawdziwym i głębokim pragnieniem. Gdzie i dlaczego się ukrywa, gdy potrzebujemy Go najbardziej? Czy nie ma litości dla nieszczęśliwych wdów i sierot?
Bóg nie da się z siebie naśmiewać. Jest zbyt mądry i pełen miłości, by skakać na ratunek tym, którzy głusi na świadectwa stworzenia i sumienia zwracają się do Niego o pomoc tylko wtedy, „gdy trwoga”. Czasem sama tragedia może być jedynym środkiem, który może skłonić krnąbrne serce, by zwróciło się ku Niemu. Chrystus nie biegł w pośpiechu do Betanii na pomoc konającemu Łazarzowi, lecz poczekał, by go wskrzesić z martwych, demonstrując o wiele większą moc. Wołanie musi być spowodowane czymś głębszym niż zwykła potrzeba wyjścia z tarapatów. Całkowity brak nadziei bez Boga – czyli coś przeciwnego do samoakceptacji, poczucia własnej wartości itp. - musi zostać dostrzeżony, a grzechy pychy i samowoli muszą zostać wyznane. Jeśli ktoś chce poznać Boga, to musi najpierw wyznać rozpaczliwą potrzebę relacji z Nim nie tylko w konkretnych okolicznościach, lecz na całą wieczność.

Kiedy objawia się Ten, który jest ukryty 
Bóg nie objawia się ludziom na zawołanie i może zabrzmi to dziwnie, ale wcale nie jest to dla Niego takie proste. On nie nagradza w ten sposób zwykłej ciekawości. Poznawanie Go wymaga z naszej strony głębokiego pragnienia. Jak może pomóc ludziom, którzy cud, jaki dla nich uczynił przypisują Buddzie, Allahowi, bliżej niezidentyfikowanemu „duchowi” lub okultystycznej mocy? Utwierdzanie wiary w fałszywych bogów nie byłoby z Jego strony aktem dobroci, lecz poszerzaniem drogi do piekła. Bóg się ukrywa – nie przed tymi, którzy widzą, lecz przed tymi, którzy widzieć nie chcą. Ludzkie ego jest tak nadęte, że przesłania Boga, który wypełnia wszechświat i którego niezmierzona mądrość oraz moc są widoczne w każdym liściu czy gwieździe.
Fałszywe idee wybrane w akcie wolnej woli zaślepiają ludzi. Większość nie jest zainteresowana poznaniem Boga lecz „boga” odpowiadającego ich gustom, w obecności którego czują się wygodnie i który spełnia ich pragnienia. Masoni, wyznawcy New Age i uczestnicy licznych dwunasto-krokowych programów takich jak Anonimowi Alkoholicy podkreślają, że wystarczy zwrócić się do jakkolwiek pojmowanej „siły wyższej”; po prostu uwierz w „Boga takiego, jakiego sobie wyobrażasz”. Bóg nie objawi się w ramach fałszywych religii – natomiast szatan z przyjemnością zastąpi Jego miejsce w ramach zwiedzenia.
Wielu odrodzonych chrześcijan uległo zwiedzeniu szerzonemu przez popularne „metody” poznawania Boga, których naucza się w wielu kościołach. Jedną z najbardziej niebezpiecznych jest teoria, według której Bóg czy Chrystus może być poznawany przez wizualizację w postaci obrazu wytworzonego w naszej wyobraźni. Te obrazy wyczarowuje się w ramach „wewnętrznego uzdrawiania” lub „modlitwy na dwa sposoby”, jak nazywają to niektórzy, i stanowią one najszybszą metodę znalezienia „wewnętrznego” lub „duchowego” przewodnika – czyli tak naprawdę demona podającego się za „Boga”, „Chrystusa”, „Maryję” lub kogokolwiek innego, kogo zażyczy sobie spotkać osoba uprawiająca ten okultystyczny proceder. Demoniczne związanie, które następuje w wyniku takich działań, nie jest stanem osiąganym dobrowolnie, lecz rodzajem pułapki, a osoba wizualizująca nie powinna się skarżyć, bo dobrowolnie angażuje się w niebiblijne praktyki obrażające Boga i niebezpieczne nawet w ocenie zdrowego rozsądku.
Prawie trzydzieści lat temu irański ajatollah Chomeini powiedział: „Najczystszą radością w islamie jest zabijać i być zabitym dla Allaha!” Od tej pory setki zamachowców – samobójców zademonstrowało swą wiarę w tego Allaha islamu, który obiecuje nagrody w „raju” za mordowanie niewinnych kobiet i dzieci, które to nagrody są proporcjonalne do liczby zamordowanych ofiar – szczególnie, gdy są nimi Żydzi. Bóg Biblii jest inny, jest miłością i uzdalnia swych wyznawców do miłowania w Jego imieniu nawet nieprzyjaciół.
Bóg się ukrywa przed światem zdecydowanym iść swoją, a nie Jego drogą. Tak jak kiedyś w Izraelu, również dzisiaj każdy robi to, co chce. Akceptowalni są bogowie, którzy przyjmują człowieka takim, jakim jest, nie wzywają do upamiętania i obiecują fałszywy pokój, zbudowany na „braterstwie międzyludzkim”. Bóg prawdziwy ukrywa się przed światem pogrążonym do tego stopnia w ciemności, że właściwie jedynym sposobem, w jaki może się objawić ludzkości jest najstraszniejszy sąd, jaki kiedykolwiek miał miejsce.
Tak, „dzień Pański nadejdzie” [II Piotra 3:10]. Gdy Chrystus powróci tak jak odszedł, czyli na Górę Oliwną, wtedy cały świat, wraz z rybami, ptakami, zwierzętami i owadami, będzie drżał w Jego obecności [Ez. 38:18-20]. Bóg objawi się całemu światu w podczas sądu: „Oto przychodzi wśród obłoków, i ujrzy go wszelkie oko” [Obj. 1:7] i wszelkie ciało pozna, że On jest Bogiem!
Oby naszą pasją było poznawanie Go i miłość do Niego. Oby nasze życie charakteryzowało się bojaźnią przed Nim. I obyśmy umieli przekonać otoczenie do poznawania Jedynego prawdziwego Boga, bo na tym polega żywot wieczny.

MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO JEST PRZYKAZANIEM 
Bóg na Górze Synaj dał Izraelowi Dziesięć przykazań, które Chrystus podsumował następująco: "Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. (...) Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego" [Mat. 22:37-40]. Jest to podstawa Biblii, na której stoi całe Prawo i prorocy, jak powiedział Pan. Wprawdzie  nie ma większych przykazań nad te, lecz zostały nadane również inne. Paweł mówi, żebyśmy się radowali, byli za wszystko wdzięczni, żebyśmy się niczego nie bali itd. Chrystus powiedział: "Pójdźcie do mnie wszyscy, (...) a Ja wam dam ukojenie [Mat. 11:28]. (...) Pójdźcie za mną [Mat. 4:19] (...) Trwajcie we mnie [Jan 15:4] itd.
Nigdzie w Biblii nie ma najmniejszej sugestii, że ludzie nie są w stanie przestrzegać tych przykazań. Nie ma miejsca na jakiekolwiek wymówki. Nikt nie może powiedzieć: "Nie mogę kochać Boga, ponieważ mój naturalny ojciec mnie molestował i nie byłem w stanie go pokochać; nie mogę się radować, bo jestem melancholikiem, zażywam lekarstwa i wiele spraw nie poszło mi tak, jak trzeba; nie mogę być wdzięczny, bo doznałem wielu krzywd; nie mogę się pozbyć lęku, bo taki już jestem, a poza tym miałem dotychczas ciężkie życie", itp.
Nie mamy żadnej wymówki, która tłumaczyłaby nasze nieposłuszeństwo wobec przykazań Bożych. Jeśli te słowa brzmią szorstko, nie wińcie mnie za to — ja tylko podkreślam coś, o czym Biblia mówi wprost. Trzeba się z tym faktem zmierzyć szczerze i uwierzyć Bogu, który może nam pomóc w sprawach, w których jesteśmy bezradni.
Dokładnie w tym miejscu psychologia odwołuje się do ludzkiej natury, dostarczając jej usprawiedliwienia, którego wszyscy szukamy, gdy brak nam zaufania do Boga i gdy jesteśmy nieposłuszni. Przybywa nam z pomocą, stosując naukowo brzmiące określenia, jak uzależnienie, choroba umysłowa, dysfunkcja behawioralna itd., za którymi możemy się schować zdaniem psychologów. Kościół został nawiedzony przez plagę zwaną syndromem "tak, ale". Czyż Biblia nie jest nieomylnym Słowem Boga? "Tak, ale... próbowałem i w moim przypadku to się nie sprawdziło". Czyż Duch Święty nas nie prowadzi, a zamieszkujący w nas Chrystus nas nie wzmacnia? "Tak, ale..." i cisza. Czyż Słowo Boże, pociecha i prowadzenie Ducha Świętego, a także działanie Chrystusa nie były wystarczające dla cierpiących i ginących męczenników chrześcijańskich w ciągu tysiąca ośmiuset lat od powstania Kościoła? "Tak, ale... dzisiaj świat jest bardziej złożony i potrzebujemy dodatkowej pomocy". Bohaterowie i bohaterki wiary wymienieni w 11 rozdziale Listu do Hebrajczyków zwyciężali pośród najgorszych prześladowań bez pomocy psychologii. "Tak, ale... Ty nie rozumiesz mojej sytuacji... moje dzieci, mój mąż [lub żona], mój szef, moja trauma z dzieciństwa... słyszałem, że to wszystko mogło mnie zmienić na całe życie".
Pamiętajcie, że w Piśmie Świętym nie ma pozwolenia na tego rodzaju wymówki.

Ucieczka w chorobę 
Wiele spośród najbardziej przekonywujących "wyjść awaryjnych" pozwalających uciec przed odpowiedzialnością to określenia zawierające słowa "choroba" lub "dolegliwość". Linia argumentacji jest następująca: "Skoro nikt nie jest obwiniany o to, że choruje fizycznie, to dlaczego miałbym się czuć winny chorując umysłowo?" Ta analogia jest jednak całkowicie nietrafna. Ciała fizyczne bywają dotykane chorobą – lecz duch, dusza czy umysł nie, ponieważ nie są fizyczne. Jak mawiają Bobganowie, „istnieje różnica między zagadnieniem a zatwardzeniem”. Znany psychiatra Thomas Szasz zatytułował jedną ze swych książek Mit choroby umysłowej. Choć często określamy złodziei i zabójców mianem „chorych”, Szasz dowodzi, że nie istnieje coś takiego jak „choroba umysłowa”.
Inna książka Szasza nosi tytuł Mit psychoterapii. Autor nie jest jedynym krytykiem tego typu zjawisk. O wiele większa liczba innych świeckich psychiatrów i psychologów niż moglibyśmy tu przytoczyć demaskuje swoją profesję. W książce o podtytule Pokonując wymówkę choroby brytyjski psychiatra Garth Wood odważnie oskarża: „to, co stało się wielkim biznesem, w rzeczywistości jest oszustwem. Nie ma dowodów potwierdzających teorie psychoanalizy i psychoterapii”. [1.] Psychiatra Lee Coleman zatytułował książkę demaskującą psychiatrię Królestwo błędu. Jako biegły w ponad stu trzydziestu procesach kryminalnych i cywilnych Coleman wyjaśnia, że jego zadanie polega na „pouczeniu sędziego lub przysięgłych dlaczego opinie przedstawiane przez profesjonalistów [psychiatrów / psychologów] są bezwartościowe pod względem naukowym”. [2.] „Niewinny z powodu niepoczytalności” to ulubiona droga ucieczki dla oskarżonych, która prawie zawsze jest tak zwaną „lipą”.
A jednak chrześcijańscy psychologowie przyjęli i zaimportowali do Kościoła te same mity, które tak wielu świeckich psychologów i psychiatrów wciąż demaskuje jako pseudonaukowe fałszerstwa. Niewiarygodne, że antychrześcijańska religia założona na fundamencie zdyskredytowanych teorii, stała się filarem całego przemysłu zwanego „chrześcijańską psychologią”, toczącego serce Kościoła niczym nowotwór. Jeszcze bardziej zdumiewający jest fakt, iż wielu chrześcijańskich przywódców ciepło przyjęło psychologię jako element brakujący w Kościele od tysiąca dziewięciuset lat, którego brak uniemożliwiał niesienie pomocy cierpiącym ludziom przez tak długi czas.

Tragiczna naiwność ewangelicznych liderów
Pasterze trzody zasnęli, podczas gdy „wilki drapieżne” weszły między owce [Dz. Ap. 20:28-29], z chrześcijańskimi akademikami na czele. Pragnąc dotrzymać kroku światu, a także przyciągnąć więcej studentów i zwiększyć swoje budżety, chrześcijańskie seminaria i uniwersytety wsiadły do pociągu psychologii, która sprawdziła się nie tylko jako temat popularny, ale również wielce intratny. Oczywiście, częścią tej gry było promowanie zwiedzenia w Kościele. Reklama Uniwersytetu George Fox została zatytułowana następująco: „Nasz doktorat z psychologii jest wzbogacony o coś wyjątkowego – o chrześcijański światopogląd”. [3.]
To mówi samo za siebie. Nikt nie napisałby w ogłoszeniu: "Nasze kursy biblijne są wzbogacone o coś wyjątkowego — o chrześcijański światopogląd". Dlaczego zatem "wyjątkowość" tego, co nazywamy "chrześcijańską psychologią" miałaby polegać na posiadaniu chrześcijańskiego światopoglądu? Jak chrześcijanie mogą być ślepi do tego stopnia! Jak już pokazaliśmy, psychologia nie tylko nie wynika z biblijnego nauczania, ale jest anty-biblijna. Wpasowanie jej w "chrześcijański światopogląd" wymagałoby wyjątkowej sztuki — ale publiczność pragnie być oszukiwana przez "ekspertów" posiadających stopnie naukowe.
Uczelnie chrześcijańskie zwietrzyły niepowtarzalną okazję i szybko zaczęły promować psychologię jako nowego Zbawiciela. Broszurka reklamowa seminarium teologicznego Fullera zachwala: "Chrześcijańska psychologia jako zawód nie jest czymś nowym. Jest czymś pełniejszym [ang. "fuller"] (...) Szkoła Psychologii Fullera proponuje pełny zakres (...) od stopnia magistra w dziedzinie terapii małżeńskiej i rodzinnej do doktoratu z psychologii klinicznej". [4.] Czy takie stopnie naukowe pomogłyby Pawłowi lub Apollosowi albo pasowałyby gdziekolwiek we Wczesnym Kościele? Pytanie jest śmieszne i pokazuje jedynie absurdalność pogoni za stopniami naukowymi w dziedzinie "chrześcijańskiej psychologii". Dlaczego zatem są tak wysoko cenione? Opuściliśmy Pana i odeszliśmy od Jego Słowa. Przywódcy i inni wierni wczesnego Kościoła prawdopodobnie w ogóle nie uznaliby większości z nas jako chrześcijan.
Poniższy fragment całostronicowej reklamy Wheaton College Graduate School w czasopiśmie Christianity Today dokładnie obrazuje zwiedzenie rozwijające się w Kościele: "Symbole nowego stulecia w psychologii — stopnie magistra i doktora psychologii klinicznej (...) przywiązanie do Biblii oraz integracja teorii psychologicznej z wiarą chrześcijańską. (...)". Ogłoszenie Wheatona nie wyjaśnia, dlaczego teorie wrogów chrześcijaństwa są integrowane z chrześcijaństwem. Nie ma wytłumaczenia tego zjawiska, choć próby są czynione od dziesięcioleci. Nie wytłumaczono również, dlaczego tak absurdalna mieszanka jak teoria (psychologiczna czy jakakolwiek inna) plus wiara miałaby być do czegokolwiek potrzebna. Przychodzą mi na myśl ostatnie wersety pewnego wiersza:
«Któż porzuciłby blask południa, by błądzić po omacku w ciemności?
Kto opuściłby czyste źródła, by pić z mętnej rzeki?
Kiedy ludzie pomieszali to, co powiedział Bóg z rojeniami własnych serc?»

Pastorzy, ewangeliści i przywódcy Kościoła połknęli przynętę, haczyk, linkę i ciężarek. Uwierzyli kłamstwu, że psychologia jest zarówno biblijna jak i naukowa, nie zadając sobie nawet trudu, żeby to sprawdzić. Po co mieliby sprawdzać, skoro przekonywali ich o tym „eksperci” posiadający stopnie naukowe w dziedzinie, o której ich uczniowie mają wprawdzie nikłe pojęcie, ale w której pokładają (niesłusznie zresztą) ufność? Jerry Falwell był jednym z wielu naiwnych, którzy wpadli w tę pułapkę. Niestety, te „ofiary” zwiedzenia same poprowadziły całe rzesze następnych do odstępstwa od wiary. Wiele lat temu Jerry entuzjastycznie i naiwnie ogłosił na swojej liście mailingowej:
«W przyszłą niedzielę zapowiem w telewizji historyczny przełom w Ciele Chrystusa. Ten wpływ (...) rozpali chrześcijański świat i rozpocznie nową erę w służbie. (...)
Po prostu jest zbyt mało wyszkolonych chrześcijańskich psychologów, psychiatrów i pastorów, by wyjść naprzeciw potrzebom ogromnych mas wołających o pomoc.
Instytut Wolności na rzecz Poradnictwa Świeckiego zajmie się odpowiednim szkoleniem. (...) Możesz być jednym z nich (...)!
Tylko sobie wyobraźcie! Dr Gary Collins i jego personel (...) w Waszych domach z Wami dzięki kasetom video. (...) [5.]»

Podobnie jak wielu innych przywódców chrześcijańskich, którzy ufnie poszli na lep tej samej propagandy, Falwell (już nieżyjący) najwyraźniej nie przemyślał tego dokładnie. Historyczny przełom w Ciele Chrystusa (...) nowa era w służbie? Cóż, „nowa” to właściwe określenie. Apostołowie i wczesny Kościół nigdy nie słyszeli o psychologii, ani nie była ona w ogóle znana w kościele ewangelicznym przez tysiąc dziewięćset lat aż do czasu, gdy Norman Vincent Peale ją tam wprowadził. Co takiego sprawiło, że ta era jest „nowa”? Dobre pytanie, lecz niewielu je sobie zadało.
Implikacja tej nowości powinna być dla wszystkich oczywista. "Nowa" oznacza niebiblijna, bo przecież w przeciwnym wypadku jakiś nauczyciel lub kaznodzieja odkryłby ją w Pismach już całe wieki temu. Ten fakt powinien był skłonić Falwella do zadania sobie pytania: "Jeśli jakaś teoria nie pochodzi z Biblii, to skąd? I jak cokolwiek spoza Biblii może stanowić jakąkolwiek wartość dla Kościoła? Najwyraźniej nigdy nie zadał sobie tych pytań. To wystarczyło, żeby "nowa służba" stała się dobrodziejstwem dla Uniwersytetu Liberty i jego rozszerzonych programów nauczania. A to z kolei utrudniło postronnym osobom stwierdzenie, jak bardzo anty-chrześcijańska jest psychologia "chrześcijańska".

"Chrześcijańska" psychologia jest antychrześcijańska 
Sam termin "chrześcijańska psychologia" wprowadza w błąd i zwiódł większość chrześcijan, którzy uwierzyli, że istnieje taka dyscyplina naukowa, co nie jest prawdą. Wystarczy pójść do jakiegokolwiek uniwersytetu czy biblioteki publicznej i przejrzeć indeks dowolnej publikacji na temat psychologii. Można będzie tam znaleźć nazwy dosłownie setek różnych gałęzi psychologii (freudowska, jungowska, adlerowska, humanistyczna, behawiorystyczna, transpersonalna itd.) lecz nigdzie nie wymienia się psychologii "chrześcijańskiej" jako oddzielnego nurtu. Dlaczego? Powód jest prosty: Ona nie istnieje i nigdy nie istniała. Nie ma żadnej szkoły psychologicznej zainicjowanej przez jakiegokolwiek chrześcijanina albo wymienionej w Biblii, którą można by prawidłowo nazwać mianem "chrześcijańskiej".

Psychologia jest wynalazkiem ateistów żyjących w zsekularyzowanym świecie. Chrześcijanie zaadaptowali jej teorie i opatrzyli zwodniczą nazwą "chrześcijańskie" dokładnie te same wierzenia, które w zamyśle ich twórców były skierowane przeciwko chrześcijaństwu. Psychiatra Carl Jung, jeden z "ojców założycieli" najbardziej podziwianych przez chrześcijańskich psychologów, opowiadał o swoim śnie, w którym widział Boga wypróżniającego się na kościół, co dość dokładnie odzwierciedlało poglądy samego Junga. Demoniczne byty duchowe przekazały mu wiedzę psychiatryczno-psychologiczną, która stała się jego religią dosłownie antychrystusową. Została ona ciepło przyjęta w Kościele i jest w nim nauczana z wielkim entuzjazmem i powagą po dziś dzień.

Emerytowany profesor psychiatrii Thomas Szasz, Żyd i ateista, nazywa psychiatrię "świecką religią państwową (...) systemem kontroli społecznej, ukrywającym się pod płaszczykiem naukowości (...) pseudonauką parodiującą medycynę przy użyciu medycznie brzmiącej terminologii (...) złamanie serca i zawał serca należą tymczasem do dwóch zupełnie różnych kategorii". [6.]
Czy psychologia rzeczywiście jest antychrześcijańska? Owszem, a dodawanie przymiotnika "chrześcijański" do któregokolwiek jej aspektu jest zwykłym fałszerstwem.
Szasz wyjaśnia, że "jedną z najsilniejszych motywacji w życiu Freuda była (...) zemsta na chrześcijaństwie. (...)". [7.] Szasz określił psychoterapię "nie tylko religią udającą naukę (...) [lecz] fałszywą religią usiłującą zniszczyć religię prawdziwą". [8.] E. Fuller Torrey, inny psychiatra o światowej renomie, którego Washington Post określił mianem "najsłynniejszego psychiatry w Ameryce", powiedział: "Psychiatria zawsze chciała uświęcić swoje wartości w święconej wodzie medycyny, a następnie ofiarować je jako prawdziwą wiarę 'zdrowia psychicznego'. To jest fałszywy Mesjasz". [9.]

Najnowsza próba usprawiedliwienia
Zakłopotani falą krytyki za określanie ateistycznych teorii "chrześcijańskimi", psychologowie uważający się za chrześcijan od wielu lat próbują "zintegrować" psychologię z teologią. Wszystkie tego rodzaju wysiłki zawiodły. Wreszcie kilku znanych członków Amerykańskiego Stowarzyszenia Doradców Chrześcijańskich [American Association of Christian Councelors - w skrócie AACC] zdecydowało się na śmiały krok, na który nikt wcześniej nie wpadł — krok śmiały ze względu na jego absurdalność. Ogłosili oni, że właściwie psychologia wywodzi się z samej Biblii, choć nikt tego wcześniej nie zauważył. Oto, co próbują wykazać:
→ Chrześcijańska psychologia ma swój początek w Pismach hebrajskich i wczesno-chrześcijańskich. Później chrześcijańscy myśliciele poprzez kolejne stulecia rozwinęli wiele teorii na temat rozumienia ludzkiej natury, używając Biblii jako punktu odniesienia dla swych refleksji. W rezultacie historia myśli chrześcijańskiej zawiera niezliczone dzieła psychologiczne, oferujące wspólnocie Kościoła bogactwo przemyśleń, tematów i zasadniczych wniosków, na gruncie których wzrastała chrześcijańska psychologia. (...)" [10.]
→ Rozwinięciem tego, w co wierzymy, będzie coraz bardziej ukształtowana psychologia, a chrześcijańscy psychologowie będą postrzegać Biblię i tradycję jako przewodniki dla swych badań. (...) My sami próbujemy tworzyć typowo chrześcijańskie teorie, programy badawcze i praktykę opieki nad duszami, jeśli to potrzebne. (...) [11.]
Ładny ptaszek, ale nie pofrunie. Powyższe oświadczenie jest pełne wewnętrznych sprzeczności i nieporozumień. W pismach chrześcijańskich nie ma odniesień do "psychologii". Nie jest również prawdą, że "chrześcijańska psychologia ma swój początek w Pismach. (...)". Gdyby rzeczywiście tak było i gdyby konkretne fragmenty Pism dowodziły, że psychologia jest tam nauczana, to po co tracić całe dziesięciolecia na wykazanie, że psychologia jest kompatybilna z Biblią? Jak to się stało, że po tylu latach zmarnowanych wysiłków chrześcijańscy psychologowie nagle "odkryli", że psychologia zawsze była częścią biblijnego nauczania, tylko nikt tego nie zauważył? Jeśli rzeczywiście można wyczytać psychologiczne teorie w Biblii, to dlaczego ten rzekomy fakt teraz dopiero ujrzał światło dzienne?
Prawda jest taka, że ani słowo "psychologia", ani sama koncepcja nie pojawiają się w Biblii ani raz. "Chrześcijańscy" psychologowie nigdy nie stworzyli ani jednej promowanej przez siebie idei w wyniku studiowania Słowa Bożego. Nikt by nawet nie pomyślał o czymś takim, jak "chrześcijańska psychologia", gdyby ateiści nie wynaleźli różnych szkół psychologicznych, które zostały adaptowane przez chrześcijan i traktowane jako źródła prawdy. Cytowaliśmy już wcześniej wyznanie Bruce'a Narramore'a, że chrześcijańscy psychologowie zaczerpnęli naukę o poczuciu własnej wartości i miłości własnej od humanistów Maslowa i Rogersa, a nie z Biblii. Cytowaliśmy również wypowiedź Jamesa Dobsona, że psychologia to odpowiedni zawód dla młodego chrześcijanina pod warunkiem, że podczas studiów jego wiara ostanie się pod ostrzałem humanizmu. To nie brzmi jak mądrość wyczytana w Biblii, lecz zasłyszana od humanistów, co zresztą jest prawdą.
Biblia jest objawieniem Boga danym człowiekowi. Nie stanowi podstawy do tego, co stowarzyszenie doradców chrześcijańskich nazywa "wieloma teoriami na temat zrozumienia ludzkiej natury" — ani też apostołowie i prorocy wczesnego Kościoła nie "postrzegali Biblii i tradycji jako przewodników" w rozwijaniu "chrześcijańskiej psychologii". "Diagnoza" kondycji ludzkiej jest prosta i można ją zawrzeć w jednym zdaniu: grzech niewiary i buntu powoduje oddzielenie od Boga i wieczne potępienie dla tych, którzy odrzucają Chrystusa jako Pana i Zbawiciela, Jedynego, który na krzyżu zapłacił pełną cenę za grzech świata. Remedium jest równie proste: "upamiętanie się przed Bogiem i wiara w Pana naszego, Jezusa" [Dz. Ap. 20:21]. Biblia nie daje podstaw do "wielu teorii". Jest tylko jedno zrozumienie, a wszystkie inne (dostarczone przez psychologię) są zaprzeczeniem prawdy i bezwartościową próbą tworzenia wymówek.

Przypisy:
[1.] Garth Wood, The Myth of Neurosis: Overcoming the Illness Excuse (Harper & Row, 1987), str. 265.
[2.] Lee Coleman, The Reign of Error (Beacon Press, 1984), xii-xv.
[3.] Christianity Today, October 2, 1995, str. 80.
[4.] Broszura dostępna w archiwum autorów.
[5.] List i broszura dostępne w archiwum autorów.
[6.] http://en.wikipedia.org/wiki/Thomas_Szasz 
[7.] Thomas Szasz, The Myth of Psychotherapy (New York: Dooubleday, 1978), 14, str. 139.
[8.] Szasz, Myth, str. 28.
[9.] E. Fuller Torrey, The Death of Psychiatry (New York: Penguin, 1974), str. 107.
[10.] http://www.christianpsych.org/ 
[11.] Society for Christian Psychology. A Division of the American Association of Christian Counselors, http://christianpsych.org 


KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ

Źródło powyższego przedruku:
Książka „Psychologia i Kościół” Dave Hunt i T.A. McMahon / tłumaczenie na język polski: Krzysztof Dubis; 2010 for the Polish edition by The Berean Call; wersja pdf (s.116-125)


„Bóg, który się ukrywa” cz.1.
https://oczekujacchrystusa.blogspot.com/2021/11/propaganda-tego-swiata-9.html


Dodatek dla Kościoła Bożego - CZASY KOŃCA:
→ „Kiedy Twój świat się rozpada. Studium Izajasza 6. J D Farag”
[23.08.2021]
https://www.bitchute.com/video/IPl5oscFN4KG/


→ „Kuj żelazo póki gorące. Aktualizacja Proroctwa. JD Farag 15.08.2015 (lektor)”
[13.09.2021]
https://www.bitchute.com/video/KRAI2hIHxjCk/


→ „Ustawka Wielkiego Resetu. Aktualizacja Proroctwa Biblijnego. JD Farag”
[15.02.2021]