Umartwianie
grzechu
CZĘŚĆ PIERWSZA
Przejdę teraz do omówienia praktycznych
przykładów dotyczących umartwiania
grzechu. Przypuśćmy, że prawdziwie wierzący znajduje w sobie jakiś głęboko
zakorzeniony grzech, który prowadzi go do niewoli prawa grzechu. Grzech ten
wprowadza zamieszanie w życiu i myśleniu, odwodzi od wykonywania obowiązków
religijnych, jakich wymaga społeczność z Bogiem, odbiera pokój, kala sumienie i
zobojętnia (zatwardza) serce zwodniczym działaniem. Co ma robić wierzący? Skoro
nie może całkowicie zniszczyć grzechu, to co ma robić, by umartwić trapiący go
grzech, pożądliwość, namiętność czyli skażenie, oraz zachować siłę i pokój w
społeczności z Bogiem?
Odpowiadając na to ważne pytanie:
― wykażę czym jest i czym nie jest
umartwianie grzechu, abyśmy nie błądzili w kwestiach fundamentalnych;
― podam ogólne wskazówki, bez których
niemożliwe jest prawdziwe i duchowe umartwienie jakiegokolwiek grzechu;
― podam szczegółowe środki umartwiania
grzechu;
mając cały czas na uwadze, że rozważania
te ograniczają się jedynie do powyższego przypadku i nie stanowią ogólnej nauki
o umartwianiu grzechu.
Czym jest umartwianie grzechu?
1.
Umartwianie grzechu nie jest jego
całkowitym wytępieniem, wykorzenieniem i zniszczeniem, aby nie miał już więcej
żadnej podstawy w sercu. Ku temu
zmierzamy, jednak stan ten osiągniemy dopiero w przyszłym życiu. Z drugiej
strony wierzący nie może prawdziwie umartwiać grzechu, jeśli nie zamierza go
całkowicie zniszczyć, aby nie pozostało po nim żaden ślad w jego życiu i w
sercu. Aby prawdziwie umartwić grzech, wierzący musi postawić sobie za cel jego
całkowite unicestwienie, aby grzech już nigdy więcej nie działał, nie podnosił
się, nie wołał, nie zwodził i nie kusił. Wierzący musi do tego dążyć i usilenie
tego pragnąć. Do tego zmierzamy, jednak na tym świecie nie możemy tego osiągnąć.
Dzięki Duchowi Świętemu i łasce Chrystusa można osiągnąć chwalebny sukces i
wspaniałe zwycięstwo nad każdym grzechem i prawie zawsze tryumfować nad nim,
jednak całkowite zniszczenie i unicestwienie grzechu możliwe jest dopiero w
życiu przyszłym. Zapewnia o tym Apostoł Paweł: „Nie jakobym to już osiągnął
albo już był doskonały” (Flp 3:12 BW). Paweł był jednym z największych świętych
i wzorem dla wierzących. Nie miał na tym świecie równego sobie pod względem
wiary, miłości i owoców Ducha, i zaliczał siebie do doskonałych (w. 15). Mimo
to nie osiągnął doskonałości – nie
był doskonały, lecz do doskonałości zdążał. Miał również grzeszne ciało,
które zostanie ostatecznie przemienione potężną potężna mocą Chrystusa (w. 21).
Chcielibyśmy osiągnąć doskonałość, jednak Bóg uznał, że najlepszą rzeczą dla
nas jest mieć we wszystkim „pełnię w Chrystusie” (Kol 2:10), a nie w sobie
samych.
2.
Nie muszę chyba mówić, że umartwianie nie jest ukrywaniem grzechu. Kiedy
człowiek przestaje popełniać jakiś grzech przez wzgląd okoliczności zewnętrzne,
może uchodzić w oczach świata za odrodzonego. Bóg jednak wie, że człowiek ten
dodał do swej poprzedniej nieprawości obłudę i wstąpił na bezpieczniejszą drogę
do piekła. Jego serce zmieniło się – nie jest nowe ani świętsze, lecz bardziej
podstępne.
3.
Umartwianie grzechu nie polega na ćwiczeniu opanowania i spokojnego
usposobienia. Niektórzy ludzie z natury nie są podatni na wybuchy gwałtownych
pożądliwości i namiętności, którym wielu innych ulega. Jeśli rozwijają swe
naturalne usposobienie i pogłębiają je karnością i roztropnością, wówczas i
świat i oni samo mogą uważać, że umartwiają swe grzechy. Jednak ich
nieodrodzone serca są prawdopodobnie ściekiem wszelkich obrzydliwości. Jeden
może nigdy nie ulec wybuchom gniewu i namiętności, którym drugi ulega niemal
codziennie, chociaż codziennie więcej pracuje nad umartwianiem grzechu. Nie
należy rozpoczynać umartwiania od grzechów, których się nie lubi i które nas
nie pociągają. Umartwianie należy zacząć od zaparcia się siebie, walki z niewiarą, zazdrością, bądź innym duchowym
grzechem. Tak postępując lepiej poznajemy siebie.
4.
Grzech nie jest umartwiony, jeśli zmienił swą postać. Szymon Mag na pewien czas
porzucił magię, mając przez cały ten czas serce opanowane pychą i
pożądliwością, które stanowiły główne motywy jego postępowania. Grzechy te
ujawniły się w innej postaci, dlatego Piotr powiedział: „Widzę, że jesteś
pogrążony w gorzkiej żółci” (Dz 8:23). Pomimo złożonego publicznie wyznania i
porzucenia czarów, jego pożądliwość działała tak samo, jak zawsze. Była to ta
sama pożądliwość, jedynie jej strumienie zmieniły bieg. Powstała i objawiła się
w innej postaci, jednak była to nadal ta sama gorzka żółć. Człowiek może być
świadomy własnej pożądliwości, nastawić się przeciwko niej i poskramiać jej
wybuchy, a jednak przez cały ten czas może jej pozwalać uzewnętrzniać się w
inny sposób. Postępuje niczym ten, kto po opatrzeniu i zabandażowaniu swej
cieknącej rany uznał, że jest uleczony, nie zwracając w ogóle uwagi na to, że
jego ciało toczy ta sama choroba, która uzewnętrznia się raz w tym, raz w innym
miejscu. Często ludzie kierują grzech na inne tory i przez to zmieniają swe
życie bez
działania łaski Bożej. Zmiana postępowania człowieka, zmiana
towarzystwa, swych planów i zainteresowań może spowodować zmianę sposobu
uzewnętrzniania się grzechu. Nawet zachodzące z wiekiem zmiany usposobienia zwykle
kierują grzech na inne tory. Ludzie starsi zazwyczaj nie szukają zaspokojenia
młodzieńczych pożądliwości, nawet jeśli nigdy nie umartwiali żadnej z nich. Tak
jest w przypadku zmiany jednej pożądliwości na inną, oraz porzucenia służby
jednemu panu, by służyć innemu. Kto zamienił pychę na pożądliwość tego świata,
rozwiązłość na faryzeizm, a próżność na pogardę dla innych, nie powinien
uważać, że umartwił grzech, którego już nie popełnia. On tylko zmienił swego
pana, nadal pozostając sługa grzechu.
5.
Umartwianie grzechu nie polega na sporadycznym przezwyciężaniu go. Człowiekowi
może się wydawać, że pokonał grzech w dwóch przypadkach:
a) Kiedy po
bolesnym wybuchu grzechu utracił pokój i odczuwa w sumieniu lęk przed
zgorszeniem oraz jawną prowokacją Boga. Wtedy jakby budzi się z drzemki głęboko
poruszony, pełen zdumienia oraz obrzydzenia do grzechu i siebie samego z powodu
tego grzechu. Szuka Boga, woła głośno jakby szło o jego życie, nienawidzi swego
grzechu jak samego piekła i zwraca się przeciwko niemu. Ponieważ wybuch ten
spowodował poruszenie w całej naturze człowieka, zarówno duchowej jak i
cielesnej, dlatego grzech kryje się i leży trupem. Zachowuje się niczym
zwiadowca, który przekradł się nocą do obozu wroga i zabił wysokiego rangą
dowódcę. Straże podnoszą alarm, budzą żołnierzy i rozpoczynają dokładne
przeczesywanie obozu w poszukiwaniu wroga, który ukrywa się lub udaje martwego,
dopóki wrzawa nie ucichnie i nie zapanuje spokój. Stale jednak żywi silne
pragnienie wyrządzania podobnej szkody przy najbliższej okazji. Spójrzcie na
Koryntian jak zjednoczyli się w celu opanowania i usunięcia grzechu, który
pojawił się wśród nich (2 Kor 7:11).
Kiedy pożądliwość dokona wyłomu w
sumieniu człowieka i doprowadzi go do grzechu, wówczas podnoszą się przeciwko
niej troska, zaniepokojenie, pragnienie, lęk i zemsta. W takiej sytuacji pożądliwość
ucisza się na pewien czas. Kiedy jednak wrzawa cichnie i kończy się
dochodzenie, złodziej znów powraca do swego rzemiosła, które zawsze wykonuje jednakowo
gorliwie.
b) W czasie sądu,
utrapienia lub nieszczęścia człowiek rozważa i planuje ucieczkę od problemów,
lęków i niebezpieczeństw. Przekonany o grzechu, dochodzi do wniosku, że jedynym
ratunkiem przed nieszczęściem jest porzucenie grzechu i pokój z Bogiem.
Człowiek boi się gniewu Bożego – szukając uwolnienia postanawia porzucić swe
grzechy: nigdy więcej nie odda swego ciała na służbę grzechu i nigdy więcej nie
da grzechowi przystępu. Wówczas grzech, stosownie do okoliczności, siedzi cicho
i wydaje się być umartwiony, gdyż nie powoduje problemów. Jedna nie uzewnętrznia
się, nie z powodu otrzymanej rany, ale tylko dlatego, że zmysły duszy*, które grzech zamierza wykorzystać, pełne są myśli sprzeciwiających
się planom grzechu. Kiedy przemijają, grzech odzyskuje dawną siłę i energię.
Postępowanie ludzi o takiej postawie opisuje Psalm 78:
Mimo
to nadal grzeszyli i nie uwierzyli cudownym dziełom Jego.
Przeto
sprawił, że marnie dokonali dni swoich, a lat swoich w trwodze.
Gdy
ich zabijał, szukali Go, nawracali się i skwapliwie garnęli do Boga.
Przypominali
sobie, że Bóg jest ich Skałą,
że
Bóg Najwyższy jest odkupicielem ich.
Schlebiali
Mu ustami, a językiem okłamywali Go,
Bo
serce ich nie było szczere wobec Niego,
i nie
byli wierni Jego przymierzu.
On
jednak, będąc miłosierny, odpuszczał im winę i nie wytracił.
Często
powściągał swój gniew, i nie zapłonął całą gwałtownością swoją.
Ps. 78:32-38 (BW)
Nie wątpię, że nawrócili się i gorliwie
szukali Boga, mając w sercu konkretne postanowienie: porzucić grzechy. Pokazuje
to zwrot „nawracali się”. Nawrócili się, czyli powrócili do Pana odrzuciwszy
grzech. Uczynili to „skwapliwie”, czyli gorliwie i z wielkim staraniem. Jednak
ich grzech nie był umartwiony (w. 36 i 37). To jest stan, kiedy człowieka trapionego
nieszczęściami spotykają liczne upokorzenia. Często właśnie tutaj kryje się
wielka zwodniczość serca wierzącego.
Tak między innymi biedni ludzie oszukują siebie uważając, że
umartwili trapiące ich pożądliwości. Jednak pożądliwości te nadal żyją i
potężnie działają w ich sercach, wybuchając przy każdej okazji i budząc ich
zaniepokojenie.
*zmysły
duszy – dawniej uważano, że dusza ludzka ma dziesięć zmysłów: pięć
zewnętrznych (wzrok, słuch, węch, smak i dotyk) i pięć wewnętrznych (osąd,
wyobraźnia, fantazja, pamięć oraz zmysł wspólny, zarządzający i regulujący
funkcje pozostałych).
Źródło:
„O
umartwianiu grzechu”
John Owen; przekład: Jacek Sałacki; wydawnictwo: Stowarzyszenie „Świadome Chrześcijaństwo”,
Toruń 2007; s. 29-33 (Rozdział 5).
P.S.
Z nauczania teologii reformowanej (1): „Uniwersalne
odkupienie” – niebiblijne nauczanie