neo-protestantyzm konserwatyzm biblijny

środa, 20 stycznia 2021

Z nauczania teologii reformowanej (2)

 

Umartwianie grzechu
CZĘŚĆ PIERWSZA

Przejdę teraz do omówienia praktycznych przykładów dotyczących umartwiania grzechu. Przypuśćmy, że prawdziwie wierzący znajduje w sobie jakiś głęboko zakorzeniony grzech, który prowadzi go do niewoli prawa grzechu. Grzech ten wprowadza zamieszanie w życiu i myśleniu, odwodzi od wykonywania obowiązków religijnych, jakich wymaga społeczność z Bogiem, odbiera pokój, kala sumienie i zobojętnia (zatwardza) serce zwodniczym działaniem. Co ma robić wierzący? Skoro nie może całkowicie zniszczyć grzechu, to co ma robić, by umartwić trapiący go grzech, pożądliwość, namiętność czyli skażenie, oraz zachować siłę i pokój w społeczności z Bogiem? 

Odpowiadając na to ważne pytanie: 
wykażę czym jest i czym nie jest umartwianie grzechu, abyśmy nie błądzili w kwestiach fundamentalnych;
podam ogólne wskazówki, bez których niemożliwe jest prawdziwe i duchowe umartwienie jakiegokolwiek grzechu; 
podam szczegółowe środki umartwiania grzechu; 

mając cały czas na uwadze, że rozważania te ograniczają się jedynie do powyższego przypadku i nie stanowią ogólnej nauki o umartwianiu grzechu. 


Czym jest umartwianie grzechu?  
1. Umartwianie grzechu nie jest jego całkowitym wytępieniem, wykorzenieniem i zniszczeniem, aby nie miał już więcej żadnej podstawy w sercu. Ku temu zmierzamy, jednak stan ten osiągniemy dopiero w przyszłym życiu. Z drugiej strony wierzący nie może prawdziwie umartwiać grzechu, jeśli nie zamierza go całkowicie zniszczyć, aby nie pozostało po nim żaden ślad w jego życiu i w sercu. Aby prawdziwie umartwić grzech, wierzący musi postawić sobie za cel jego całkowite unicestwienie, aby grzech już nigdy więcej nie działał, nie podnosił się, nie wołał, nie zwodził i nie kusił. Wierzący musi do tego dążyć i usilenie tego pragnąć. Do tego zmierzamy, jednak na tym świecie nie możemy tego osiągnąć. Dzięki Duchowi Świętemu i łasce Chrystusa można osiągnąć chwalebny sukces i wspaniałe zwycięstwo nad każdym grzechem i prawie zawsze tryumfować nad nim, jednak całkowite zniszczenie i unicestwienie grzechu możliwe jest dopiero w życiu przyszłym. Zapewnia o tym Apostoł Paweł: „Nie jakobym to już osiągnął albo już był doskonały” (Flp 3:12 BW). Paweł był jednym z największych świętych i wzorem dla wierzących. Nie miał na tym świecie równego sobie pod względem wiary, miłości i owoców Ducha, i zaliczał siebie do doskonałych (w. 15). Mimo to nie osiągnął doskonałości – nie był doskonały, lecz do doskonałości zdążał. Miał również grzeszne ciało, które zostanie ostatecznie przemienione potężną potężna mocą Chrystusa (w. 21). Chcielibyśmy osiągnąć doskonałość, jednak Bóg uznał, że najlepszą rzeczą dla nas jest mieć we wszystkim „pełnię w Chrystusie” (Kol 2:10), a nie w sobie samych. 

2. Nie muszę chyba mówić, że umartwianie nie jest ukrywaniem grzechu. Kiedy człowiek przestaje popełniać jakiś grzech przez wzgląd okoliczności zewnętrzne, może uchodzić w oczach świata za odrodzonego. Bóg jednak wie, że człowiek ten dodał do swej poprzedniej nieprawości obłudę i wstąpił na bezpieczniejszą drogę do piekła. Jego serce zmieniło się – nie jest nowe ani świętsze, lecz bardziej podstępne. 

3. Umartwianie grzechu nie polega na ćwiczeniu opanowania i spokojnego usposobienia. Niektórzy ludzie z natury nie są podatni na wybuchy gwałtownych pożądliwości i namiętności, którym wielu innych ulega. Jeśli rozwijają swe naturalne usposobienie i pogłębiają je karnością i roztropnością, wówczas i świat i oni samo mogą uważać, że umartwiają swe grzechy. Jednak ich nieodrodzone serca są prawdopodobnie ściekiem wszelkich obrzydliwości. Jeden może nigdy nie ulec wybuchom gniewu i namiętności, którym drugi ulega niemal codziennie, chociaż codziennie więcej pracuje nad umartwianiem grzechu. Nie należy rozpoczynać umartwiania od grzechów, których się nie lubi i które nas nie pociągają. Umartwianie należy zacząć od zaparcia się siebie, walki z  niewiarą, zazdrością, bądź innym duchowym grzechem. Tak postępując lepiej poznajemy siebie. 

4. Grzech nie jest umartwiony, jeśli zmienił swą postać. Szymon Mag na pewien czas porzucił magię, mając przez cały ten czas serce opanowane pychą i pożądliwością, które stanowiły główne motywy jego postępowania. Grzechy te ujawniły się w innej postaci, dlatego Piotr powiedział: „Widzę, że jesteś pogrążony w gorzkiej żółci” (Dz 8:23). Pomimo złożonego publicznie wyznania i porzucenia czarów, jego pożądliwość działała tak samo, jak zawsze. Była to ta sama pożądliwość, jedynie jej strumienie zmieniły bieg. Powstała i objawiła się w innej postaci, jednak była to nadal ta sama gorzka żółć. Człowiek może być świadomy własnej pożądliwości, nastawić się przeciwko niej i poskramiać jej wybuchy, a jednak przez cały ten czas może jej pozwalać uzewnętrzniać się w inny sposób. Postępuje niczym ten, kto po opatrzeniu i zabandażowaniu swej cieknącej rany uznał, że jest uleczony, nie zwracając w ogóle uwagi na to, że jego ciało toczy ta sama choroba, która uzewnętrznia się raz w tym, raz w innym miejscu. Często ludzie kierują grzech na inne tory i przez to zmieniają swe życie bez działania łaski Bożej. Zmiana postępowania człowieka, zmiana towarzystwa, swych planów i zainteresowań może spowodować zmianę sposobu uzewnętrzniania się grzechu. Nawet zachodzące z wiekiem zmiany usposobienia zwykle kierują grzech na inne tory. Ludzie starsi zazwyczaj nie szukają zaspokojenia młodzieńczych pożądliwości, nawet jeśli nigdy nie umartwiali żadnej z nich. Tak jest w przypadku zmiany jednej pożądliwości na inną, oraz porzucenia służby jednemu panu, by służyć innemu. Kto zamienił pychę na pożądliwość tego świata, rozwiązłość na faryzeizm, a próżność na pogardę dla innych, nie powinien uważać, że umartwił grzech, którego już nie popełnia. On tylko zmienił swego pana, nadal pozostając sługa grzechu. 

5. Umartwianie grzechu nie polega na sporadycznym przezwyciężaniu go. Człowiekowi może się wydawać, że pokonał grzech w dwóch przypadkach: 
a) Kiedy po bolesnym wybuchu grzechu utracił pokój i odczuwa w sumieniu lęk przed zgorszeniem oraz jawną prowokacją Boga. Wtedy jakby budzi się z drzemki głęboko poruszony, pełen zdumienia oraz obrzydzenia do grzechu i siebie samego z powodu tego grzechu. Szuka Boga, woła głośno jakby szło o jego życie, nienawidzi swego grzechu jak samego piekła i zwraca się przeciwko niemu. Ponieważ wybuch ten spowodował poruszenie w całej naturze człowieka, zarówno duchowej jak i cielesnej, dlatego grzech kryje się i leży trupem. Zachowuje się niczym zwiadowca, który przekradł się nocą do obozu wroga i zabił wysokiego rangą dowódcę. Straże podnoszą alarm, budzą żołnierzy i rozpoczynają dokładne przeczesywanie obozu w poszukiwaniu wroga, który ukrywa się lub udaje martwego, dopóki wrzawa nie ucichnie i nie zapanuje spokój. Stale jednak żywi silne pragnienie wyrządzania podobnej szkody przy najbliższej okazji. Spójrzcie na Koryntian jak zjednoczyli się w celu opanowania i usunięcia grzechu, który pojawił się wśród nich (2 Kor 7:11). 
Kiedy pożądliwość dokona wyłomu w sumieniu człowieka i doprowadzi go do grzechu, wówczas podnoszą się przeciwko niej troska, zaniepokojenie, pragnienie, lęk i zemsta. W takiej sytuacji pożądliwość ucisza się na pewien czas. Kiedy jednak wrzawa cichnie i kończy się dochodzenie, złodziej znów powraca do swego rzemiosła, które zawsze wykonuje jednakowo gorliwie.  
b) W czasie sądu, utrapienia lub nieszczęścia człowiek rozważa i planuje ucieczkę od problemów, lęków i niebezpieczeństw. Przekonany o grzechu, dochodzi do wniosku, że jedynym ratunkiem przed nieszczęściem jest porzucenie grzechu i pokój z Bogiem. Człowiek boi się gniewu Bożego – szukając uwolnienia postanawia porzucić swe grzechy: nigdy więcej nie odda swego ciała na służbę grzechu i nigdy więcej nie da grzechowi przystępu. Wówczas grzech, stosownie do okoliczności, siedzi cicho i wydaje się być umartwiony, gdyż nie powoduje problemów. Jedna nie uzewnętrznia się, nie z powodu otrzymanej rany, ale tylko dlatego, że zmysły duszy*, które grzech zamierza wykorzystać, pełne są myśli sprzeciwiających się planom grzechu. Kiedy przemijają, grzech odzyskuje dawną siłę i energię. Postępowanie ludzi o takiej postawie opisuje Psalm 78: 

Mimo to nadal grzeszyli i nie uwierzyli cudownym dziełom Jego. 
Przeto sprawił, że marnie dokonali dni swoich, a lat swoich w trwodze. 
Gdy ich zabijał, szukali Go, nawracali się i skwapliwie garnęli do Boga. 
Przypominali sobie, że Bóg jest ich Skałą, 
że Bóg Najwyższy jest odkupicielem ich. 
Schlebiali Mu ustami, a językiem okłamywali Go, 
Bo serce ich nie było szczere wobec Niego, 
i nie byli wierni Jego przymierzu. 
On jednak, będąc miłosierny, odpuszczał im winę i nie wytracił. 
Często powściągał swój gniew, i nie zapłonął całą gwałtownością swoją. 
Ps. 78:32-38 (BW) 

Nie wątpię, że nawrócili się i gorliwie szukali Boga, mając w sercu konkretne postanowienie: porzucić grzechy. Pokazuje to zwrot „nawracali się”. Nawrócili się, czyli powrócili do Pana odrzuciwszy grzech. Uczynili to „skwapliwie”, czyli gorliwie i z wielkim staraniem. Jednak ich grzech nie był umartwiony (w. 36 i 37). To jest stan, kiedy człowieka trapionego nieszczęściami spotykają liczne upokorzenia. Często właśnie tutaj kryje się wielka zwodniczość serca wierzącego. 
Tak między innymi biedni ludzie oszukują siebie uważając, że umartwili trapiące ich pożądliwości. Jednak pożądliwości te nadal żyją i potężnie działają w ich sercach, wybuchając przy każdej okazji i budząc ich zaniepokojenie. 

*zmysły duszy – dawniej uważano, że dusza ludzka ma dziesięć zmysłów: pięć zewnętrznych (wzrok, słuch, węch, smak i dotyk) i pięć wewnętrznych (osąd, wyobraźnia, fantazja, pamięć oraz zmysł wspólny, zarządzający i regulujący funkcje pozostałych). 


Źródło: 
„O umartwianiu grzechu” John Owen; przekład: Jacek Sałacki; wydawnictwo: Stowarzyszenie „Świadome Chrześcijaństwo”, Toruń 2007; s. 29-33 (Rozdział 5).  

P.S. 
Z nauczania teologii reformowanej (1): „Uniwersalne odkupienie” – niebiblijne nauczanie