neo-protestantyzm konserwatyzm biblijny

piątek, 26 lipca 2019

Propaganda tego świata (6):

Armagedon duchowy ...
czyli ostateczny bój o serca Chrześcijan rozpoczęty !
cz.3a.



Wyjaśnienie terminu Armagedon w części pierwszej artykułu:
(...)
Mianowicie, trzy nieczyste duchy zwodzące ludzi i narażające ich na gniew Boży (cierpienia i upadki w wierze, poranienia duchowe), to:
1. Ekumenizm (jedność w bałwochwalstwie i bluźnierstwach).
2. Charyzmania (demoniczne manifestacje: „uzdrawianie”, „języki” i „proroctwa”).
3. Emocjonalność (ludzka pożądliwość / ego i fałszywa „duchowość” – uczucia).

Ad.3) „Chcę żywego Boga !”, czyli moje emocje i podniety prowadzą mnie do Stwórcy.
Ludzka psychika jest najciekawszą i zarazem najniebezpieczniejszą funkcją naszego jestestwa tu na Ziemi. Zgodnie ze Słowem Bożym człowiek składa się z trzech elementów: ciało, dusza, duch (I Tes.5,23); w teologii określa się to mianem trychotomii.
Nie wdając się w bardzo szczegółowe dociekania jaka jest dokładnie różnica między duszą a duchem człowieka (nie jest to obecnie przedmiotem niniejszej publikacji), można stwierdzić, że oba elementy odpowiadają za sferę życia psychicznego (umysłowego) i duchowego. Począwszy od prostych zachowań organizmu (ciała) typu: bodźce, czyli nasze zachowania i odruchy; następnie poprzez uczucia – stany emocjonalne, indywidualną osobowość – charakter, wolę – świadomość (decyzje), pamięć – intelekt, a skończywszy na poszukiwaniu i wielbieniu Boga (wiara). Tu dochodzimy do biblijnego określenia: „serce”, które ma znaczenie niematerialne.
Kiedy Biblia wspomina o sercu w kontekście człowieka (lub jego wnętrzu), nie ma namyśli stricte organów wewnętrznych – nawet jeśli posługuje się przenośnią typu:
„Niech skończy się zło niegodziwych, a umocnij sprawiedliwego, Boże sprawiedliwy, Ty, który badasz serce i nerki. Moją tarczą jest Bóg, który wybawia ludzi prawego serca” Psalm 7,9-10 (w przekładzie „Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej”).
Serce w Starym i Nowym Testamencie, to miejsce najgłębszych uczuć i myśli (umysł); a z nim związane są takie pojęcia jak np.: rozum, sumienie, upamiętanie się czy nowe narodzenie w Duchu Świętym. Zatem można stwierdzić, że serce w tym sensie jest centrum ludzkiej duchowości, w której swe miejsce ma zarówno dusza, jak i duch. Oba elementy współpracują ze sobą w każdym człowieku, ale na różnych poziomach korelacji. Mam tu na myśli dominację jednego elementu składowego serca nad drugim. Znamy wszyscy ludzi, którzy albo są bardzo zmysłowi / materialistyczni (tzw. „przyziemni”), albo osoby bardzo uduchowione i rozważne (np. „ascetyczne”).
Gdybyśmy jednak w uproszczeniu przypisali duszy – unikalny charakter każdej osoby (temperament, stopień wrażliwości / emocjonalność), to duchowi ludzkiemu z kolei moglibyśmy przypisać – potrzebę wiary (uduchowienie; umysł – świadomość / wola; nawrócenie – relacja z Duchem Świętym). Natomiast ciało, jako element wymiaru materialnego, pozostaje jedynie środkiem wyrazu sfery duchowej – serca i jego składowych.
Jakie ma to znaczenie tutaj dla rozważań na temat emocji w relacjach ze Stwórcą ? Ma i to zasadnicze. Na moje poznanie Słowa Bożego i rozeznanie w praktyce zborowej, wyłania się tu zwodnicza cecha, tzw. „emocjonalność” ludzi wierzących biblijnie. Dominacja duszy nad duchem ludzkim, czyli emocje i cechy charakteru (podatność na przyjemności / pobudzanie), nad umysłem przemienionym w Duchu Świętym poprzez Słowo Boże (świadomość, zrozumienie).
Współcześni chrześcijanie ewangeliczni (cokolwiek to jeszcze znaczy ?), spragnieni są w zborach uniesień emocjonalnych – podniet, przeżyć mistycznych, zjawisk nadprzyrodzonych (znaków / „cudów”) oraz poprawy samopoczucia i dowartościowania się (podniesienia samooceny – własne ego). Temu właśnie służą ekstazy przy tzw. „uwielbianiu” (wpadanie w trans), gdzie czynnikiem wyzwalającym nie jest głęboka treść pieśni czy hymnów uwielbiających Boga – tylko bardzo głośna muzyka, jak na koncertach oraz tańczenie lub podskakiwanie w miejscu (proszę obejrzeć świeckie koncerty dla porównania). Same pieśni podczas takich „uwielbień” są dość płytkie i często charakteryzują się powtarzaniem w kółko tych samych fraz (jak Wschodnie mantry). To działa bardzo na psychikę (emocje), czyli według terminologii tutaj użytej – na duszę ! Zbory charyzmatyczne i naśladujące je zbory liberalne – stają się miejscami zbiorowych terapii psychologicznych na poziomie duszy (zmysłów, samopoczucia); ale nie pogłębiają rozumnie znajomości Słowa Bożego na poziomie ducha. Nawet jeśli zdarzają się głębsze kazania, to i tak odbiorcy (zborownicy) podnieceni i rozkojarzeni zaczynają się nudzić i męczyć. Ich umysły nastawione są na płytkie doznania (bodźce emocjonalne), nie na głębokie refleksje nad sobą. Z tym także wiąże się wielka odraza do teologii biblijnej i badania Pisma.
Przypomina to mechanizm występujący w przeróżnych sektach – nie samodzielne myślenie i analiza (zrozumienie, dociekanie) treści Słowa Bożego, tylko ślepe wykonywanie poleceń i pobudzanie się emocjonalne. Do tego we wszystkich denominacjach ewangelicznych jest już rozpowszechniona i nadmiernie rozbudowana tzw. „służba młodzieżowa”, która nie ma nowotestamentowego uzasadnienia. Przez tego rodzaju socjotechniki wychowuje się i szkoli przyszłych liderów (pastorów i pastorki) w zborach, którzy poprowadzą przyszłe pokolenia wychowane na emocjach (zmysłach) oraz na płytkiej, powierzchownej wierze; a nie na głębokiej znajomości Słowa Bożego (teologii). To zaowocuje w przyszłości tym, że takim wierzącym „sprzeda się” wszystko przez ich Rady Kościołów i „naczelnych wodzów” – grupy trzymające władzę. Synody Kościołów i wybory do „Rad Kościołów” (głosowania) wśród delegatów, nic nie zmienią w globalnych trendach, i nie zapobiegną niszczeniu chrześcijaństwa ewangelicznego. Przyszłe pokolenia będą całkowicie ogłupiałe duchowo: wesołość, niefrasobliwość, naiwność; a także ślepota na głębię Pisma Świętego – poznanie woli Bożej w naszym życiu. Osobiście nie jestem radykalnym przeciwnikiem „służby młodzieżowej” w zborach (rozumiem duże zbory i potrzebę / troskę, by „zagospodarować” biblijnie młodzież), jednak widzę w tej współczesnej formie służby duże niebezpieczeństwo na przyszłość, dla następnych pokoleń. Z kolei te „kościelne władze” w denominacjach mają już na tyle skostniałą i formalistyczną strukturę, że ich „odmładzanie się” ową młodzieżą nic tu nie pomoże. Już zawsze będą szły na kompromisy i układy ze świeckim stylem życia, z poprawnością religijno-polityczną i z największym systemem odstępczej religii (ekumenizm). Będą zawsze współpracować z każdą władzą świecką (państwową); a jeśli tak, to jak myślicie Drodzy Czytelnicy – jak oni zachowają się, gdy nastanie Wielki Ucisk ?! (Dan.12,1; Mat.24,21; Obj.2,22)

Ale wracając do emocji i jestestwa człowieka ...
Należy tu jeszcze wspomnieć o duchu człowieka nienawróconego i nawróconego Serce nienawrócone do Boga funkcjonuje inaczej: jest zmysłowe (emocjonalne) pełne pożądliwości i nastawione na egzystencję cielesną lub zwiedzione w swym umyśle fałszywą religią i jej rytuałami – oszukującymi sumienia ludzi religijnych. Innym rodzajem „wiary” błądzącego serca może być także ateizm, czyli wiara w ludzki rozum / intelekt sam w sobie (własne „ja” – ego).
Natomiast serce dotknięte Bożą łaską przez Ducha Świętego zostaje przemienione, czyli ludzki umysł i jego wola, która przestaje być zniewolona grzechem – zaczyna szukać Stwórcy i biec w Jego kierunku, by Go poznawać i wzrastać w tej łasce. Jednak inicjatorem tej przemiany jest sam Bóg, który to rozpoczyna – suwerenna decyzja Boga (predestynacja Boża, nie ludzka decyzja). Wówczas ludzka wola staje się naprawdę wolna w Chrystusie, pod działaniem Ducha Świętego (serce).
„Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Napisano bowiem u proroków: I będą wszyscy pouczeni przez Boga. Każdy, kto słyszał od Ojca i jest pouczony, przychodzi do Mnie” (Jan.6,44-45 / BW).

I mając już tą wolną wolę od Boga, co z nią robimy ?!
Współczesne chrześcijaństwo zaczyna traktować krzyż Chrystusa, jak bezstresowy, miły i wesołkowaty styl życia. Dlaczego ?
Dlatego, że już wpuściliśmy do zborów mentalność tego świata. Zmysłowość („duszewność” / emocjonalność), czyli radość i wolność obcą Ewangelii Chrystusa. Takie też są i będą coraz częściej w zborach „nowonarodzenia” ze świata, a nie z Ducha Świętego (przemieniony umysł ludzkiego ducha / serce). Pastorzy, idziecie na ilość, a nie na jakość – hurtowo i pochopnie dopuszczając ludzi do chrztu wodnego ! Wy się cieszycie z tzw. „zasobów ludzkich”, a oni nie rozumieją dobrze Ewangelii, i narażają się na poranienia duchowe i rozczarowania pielgrzymką wiary, która ma prowadzić drogą krzyża za Mistrzem (Mat.7,13-14 i 16,21-28). Czyli ... ? Zapieraniem się każdego dnia siebie samego (swej cielesności / emocjonalności / zmysłowości – pragnienia ego) oraz rozumieć co oznacza – być odrzuconym przez świat, idąc za Chrystusem.  
A przy okazji, głoszenie ludziom tego świata – prawdziwej Ewangelii Chrystusa (tej nie popularnej o krzyżu i cierpieniu) nie oznacza, że należy bratać się z otoczeniem i przyjmować ich metody i mentalność !  
„(...) Lecz czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie ?” (Łuk.18,8b / UBG)




„Zranione ptaki” – moje cierpienie, to mój bożek ...
W Polsce od wielu, wielu lat szerzy się zaraza zwana: „ewangelią sukcesu, szczęścia i dobrobytu”. Przylazło to zza Oceanu za sprawą różnych fundacji i sponsorów. Nawet stare denominacje protestanckie ulegają temu (sponsoring), i wchodzą w ten populizm ewangeliczny bez zahamowań, czy to „Rady Kościołów” czy poszczególni pastorzy. Do tego pojawiają się przeróżnej maści „apostołowie i apostołki” – w zborach lub w sieci, którzy jakoby głoszą świeże („nowe”) spojrzenie na ewangeliczne chrześcijaństwo. Ci „ewangeliści i ewangelistki” głoszą nauki podobne do Ewangelii Chrystusa, ale oparte na ludzkich pragnieniach i podnietach (ego). To cielesne „terapie” ubrane w otoczkę Słowa Bożego – język biblijny i wyrwane z kontekstu wersety. Dają się złapać na to wierzący biblijnie bez względu na wiek i starz w wierze. Na dodatek lgną do nich ludzie (słuchają ich i im wierzą), którzy są w przeróżny sposób poranieni psychicznie (emocjonalnie) i duchowo (brak właściwej znajomości Słowa Bożego – doktryny). Miotając się w swym życiu, kiedy trafią na tych wilków i wilczyce w owczej skórze, idą za nimi jak w dym. Dlaczego ? Bo wilki łechcą ich pożądliwości i obiecują to, czego oni pragną w swych sercach. Ludzie z problemami emocjonalnymi odczuwają wstręt do nauki o Bogu (teologii), ale przepadają za mówieniem gładkich słów o Panu Bogu („że ich kocha i wszystko im da”). Nie znają woli Bożej zawartej w Jego Słowie, i nie mają pojęcia co oznacza: „Ciasna Brama i Wąska Droga” wiary w Chrystusa na co dzień (Mat.7,13-14). Natomiast ze swych cierpień i zranień emocjonalnych w życiu – zrobili sobie własnego „bożka”, którym próbują straszyć innych i terroryzować otoczenie. Mam nieraz do czynienia z takimi osobami na Facebooku ! Muszę się z nimi zawsze zgadzać i mówić im to, co im pasuje. Inaczej obrażają się na mnie. Jaki to jestem: „niedobry”, „bez miłości”, „bez współczucia” – kiedy próbuję ich nakierować na studiowanie Słowa Bożego, upamiętanie się (porzucenie cielesnego sposobu życia) oraz na zaufanie Chrystusowi w modlitwie. Wielu z nich też uważa swoje stany emocjonalne (uczucia i własne wyobrażenia o Bogu), że to przejaw „Ducha” i wielkiej ich „pobożności”. Jednak na czytanie Słowa Bożego najczęściej nie mają czasu lub sił. Wolą słuchać papki podanej przez ludzi, których nauk nie potrafią rozpoznać, czy jest zgodna z wolą Bożą w Biblii. Dlaczego ? Ponieważ dla tych „zranionych ptaków” najważniejsze jest ich cierpienie, które koncentruje ich umysły / serca na własnym „ja”. Cierpienia, doświadczenia (próby od Boga) często nie są miłe czy łatwe; często też upadamy, ale jeśli jesteśmy zapieczętowani Duchem Świętym, to wydarzenia, które nas spotykają muszą coś oznaczać ... (?).
Na temat tzw. „chrześcijańskiej psychologii” już napisano i powiedziano dużo, jednak ta zwodnicza fala ciągle wzbiera i zalewa środowiska ewangeliczne. Nic dziwnego, że kiedyś jedna znajoma pytała mnie wielokrotnie czy wiara biblijna jest prawdziwa czy to: „jakaś psychologia tylko ...”. Osoba ta uczęszcza na terapie (indywidualną i grupową) ponieważ zostało jej to zalecone przez lekarzy. Natomiast nie dziwię się jej, jeśli podobny przekaz terapeutyczny słyszy z ust tych zwodniczych głosicieli ukrytej, zakamuflowanej – „psychologii ewangelicznej”, jako rzekomo „biblijne nauczanie i pomoc wiernym” (filmiki na you tube). Ludzie chodzący do terapeutów rozpoznają te same treści humanistyczne (odwoływanie się do własnego „ja”); tyle, że teraz ubrane w cytaty z Ewangelii lub np. z Ksiąg Mojżeszowych. A „zranione ptaki” fruwają sobie od zboru do zboru, od jednego „nauczyciela” do drugiego, i szukają „nauk” – co ucho łechcą (ich emocjonalne serce / ego). To nic innego jak diabelski idee ruchu New Age* przeniesione na grunt chrześcijański – swoista mieszanka: religii Wschodu, psychoanalizy freudowskiej i narracji biblijnej. A do czego to prowadzi ? Do „pompowania” ludzkiego egoizmu: „jestem najważniejszy, moje potrzeby i pragnienia są sensem mojego istnienia na Ziemi, a Chrystus jest moim sposobem do osiągnięcie tych celów” (mentalność zwiedzionych ludzi przez chwyty psychologiczne / parafraza autora tego artykułu).


*New Age [czytaj: nju ejdż] – z ang.: Nowy Wiek, Nowa Era; inna nazwa tego globalnego ruchu filozoficzno-religijnego-mistycznego, to „Era Wodnika” lub „Konspiracja Wodnika”. Diabelska mieszanka przeróżnych wierzeń i praktyk, jako „nowa duchowość” człowieka przyszłości. Twory New Age w chrześcijaństwie dziś, to np.: „chrześcijańska joga”, „chrześcijańska medytacja Zen”, „psychologia chrześcijańska”, a nawet „panteizm chrześcijański”.
[więcej informacji o istocie i klasyfikacji New Age w materiale: „Armagedon duchowy” cz.3b.]

A tu przedstawiam przykład jak nauka i religia (w tym wypadku rzymski system religijny) podają sobie ręce i podchodzą do jestestwa człowieka w sposób holistyczny – całościowy (z gr. „holos” / całość); tak charakterystyczny dla idei ruchu New Age, który płodzi pokraczne hybrydy typu: „chrześcijańskie psychoterapie”. Jak powiadają starzy handlowcy i akwizytorzy: „Jest popyt – jest podaż”. Poniżej szczere do bólu:
„Trzeci okres, który rozpoczął się w końcu XX wieku i trwa do dzisiaj, to czas, w którym, w celu określenia norm zdrowia i patologii, w psychologii i psychiatrii zrodziła się konieczność syntetycznego przeglądu problemów psychiki ludzkiej. W podejściu do człowieka, zaczęła przeważać tendencja ujmowania go w całej pełni jego istnienia, dostrzegając duchowy i psychofizyczny wymiar życia. W praktyce terapeutycznej zaczęto zezwalać na oddziaływanie religijne na pacjentów, dostrzegając pozytywny wpływ modlitwy i sakramentów. Coraz częściej można w szpitalach psychiatrycznych zauważyć też kaplice i księży kapelanów. Obecnie pojawia się coraz więcej książek na temat uwzględniania duchowości i religijności w psychoterapii oraz artykułów w naukowych wydawnictwach opisujących wyniki badań w tym zakresie. Po okresie ostrych napięć między psychiatrią a religią, obecnie zaleca się zwracanie uwagi na czynnik religijny w diagnozie i leczeniu, nie traktując go już jedynie jako czynnika chorobowego. W dzisiejszej psychiatrii w XXI wieku zauważa się już wzajemny związek między stylem życia i religijnością człowieka, jego stosunkiem wobec kwestii moralnych, a zdrowiem psychicznym. W literaturze psychiatrycznej na świecie coraz liczniej pojawiają się artykuły postulujące uwzględnianie duchowego wymiaru życia pacjentów, akcentujące rozmowę z pacjentami o ich życiu duchowym, czy namawianie pacjenta do kontaktu z duszpasterzem” („Współpraca kapłana i psychiatry w celu przywrócenia zdrowia człowieka” ks. Piotr Pietkiewicz, Diecezja Białostocko-Gdańska; „Elpis” – czasopismo teologiczne Katedry Teologii Prawosławnej Uniwersytetu w Białymstoku; Białystok  2016; str. 133-134).


Szkoła „Sozo”, czyli pułapka dla naiwnych owiec nieznających Pasterza.
Przykład 1
Uzdrowienie z nietolerancji laktozy, czyli Słowo Boże jako zaklęcia typu: „abrakadabra”: 
„Od sierpnia 2017 roku jestem studentką Charis Bible College Polska oraz członkiem kościoła «Życie Sozo» w Łodzi.
We wrześniu i w październiku nasz Pastor głosił w kościele opowieść o siewcy. Zachęcał nas, abyśmy siali Słowo Boże w naszych sercach. Dwa razy o tym mówił, a ja dopiero za drugim razem to usłyszałam. Usłyszałam wyraźnie: UZDROWIENIE.
Dokładnie wiedziałam o co chodzi. O moją nietolerancję laktozy. Mój Duch do mnie przemówił, a ja to od razu odrzuciłam. Założyłam, że będę potrzebować dużo czasu na zmierzenie się z tą GÓRĄ i chyba w ogóle nie chciałam się tym zajmować. Zaczęłam wymieniać inne dziedziny mojego życia, w które warto zajrzeć – takie małe pagórki. (...)
Karmiłam się Słowem czytając je codziennie. Powtarzałam je w sklepie przechodząc koło produktów „bez laktozy”. Nadal je kupowałam, ale obok nich pojawiały się też te normalne z zawartością wszystkiego. Zaczęłam je stopniowo wdrażać w jadłospis”.

Przykład 2
Często występują ciekawe połączenia w poglądach tych „chrześcijańskich terapeutów” i charyzmatyków – „specjalistów od cudów”; mianowicie mają bardzo liberalne poglądy, co do praktycznej strony Ewangelii w życiu oraz z reguły są zwolennikami ekumenii. Czy Duch Święty z takimi ludźmi współpracuje, działa przez nich ? Jedni specjalizują się w „psychologicznym uzdrawianiu”, drudzy w „uzdrawianiu” o mocno podejrzanej mocy (źródle). 
Poniżej przedstawiam podział „uzdrowień” wg. jednego z charyzmatyków, który starał się być chyba „obiektywny” w swym mniemaniu  (skrót własny / szerszy opis w dodatku #4 pdf / źródło):
„Modele służby uzdrawiania. Wśród chrześcijan, którzy akceptują służbę uzdrawiania chorych można zauważyć spore różnice w poglądach i praktycznej stronie ich służby:  
1) Model pentakostalny (Zielonoświątkowcy–ewangeliści i uzdrawiacze).
2) Model liturgiczno–sakramentalny (kościół anglikański i KRK).
3) Model neopentakostalny  (liderzy–szkoleniowcy / uzdrawianie wewnętrzne).
4) Model pentakostalno–uwolnieniowy (np.: Kenneth Hagin i Derek Prince).
5) Model psychologiczno–duchowy (liderzy wewnętrznego uzdrawiania)”.   



Przykład 3
A oto kabaret „uzdrawiania” wszystkich ze wszystkiego pt.: „Masowe uwolnienie Szkoła 301-Kielce 2016r.” (zbiorowa hipnoza / wprowadzanie w trans poprzez ciągłe powtarzanie pewnych zwrotów – mantry / afirmacje, podatnych i pozytywnie nastawionych słuchaczy):


Co na ten temat piszą z kolei inni Bracia ?
Sozo, według jej propagatorów, jest służbą w kościołach ewangelicznych, w ramach której pomaga się uzdrawiać osoby ze skutków zranień i grzechów, a także uwalniać ich z sideł demonicznej działalności poprzez odnalezienie kłamstw z przeszłości, blokujących obecną relację z Bogiem. Służba ta ma na celu przywrócenie ludzi do relacji z Bogiem i prowadzenia bardziej owocnego i satysfakcjonującego życia.
Jej zwolennicy twierdzą, że rozpoczęła się ona już w czasach Jezusa, który według nich stworzył jej fundamenty poprzez modlitwę i uwalnianie ludzi. Greckie słowo „Sozo”, od którego wzięła swoją nazwę, oznacza: uratować, zachować, ocalić, leczyć – a to wystarczające podstawy legitymizujące ich działania. Biblijną podstawą służby Sozo są najczęściej fragmenty z 61 rozdziału księgi Izajasza, a także Psalm 91 oraz 1 List Jana (3,5-9). Odział służby Sozo na Florydzie jest na tyle uczciwy, że przyznali: „wewnętrzne uzdrawianie” nie jest biblijne. Jednakże chwile potem wskazują na szereg kompletnie wyrwanych z kontekstu wersetów, mających jakoby potwierdzać to, co Bóg robi podczas ich sesji. Wiarygodność wszelkich służb, teorii, doktryn, nauk, itp. zbudowanych na pojedynczych fragmentach pozostaje w ogromnej wątpliwości”.




Koniec cz.3a.
cdn.

DG, 25.07.2019
Hector Walker (AG)


P.S.
„Armagedon duchowy” cz.1.

„Armagedon duchowy” cz.2.
https://oczekujacchrystusa.blogspot.com/2019/03/propaganda-tego-swiata-5_17.html